Relacja z wyzwania
Ratusz z ruiny Kościoła Farnego w Gubinie. |
Do Gubina dotarłem zbyt późno, żeby zwiedzać, ale na tyle wcześnie, aby dowiedzieć się co, gdzie i jak... Wywiad środowiskowy zrobiłem w biurze PTTK, przy okazji konsumpcji smacznego obiadu (zjedzonego po amerykańsku, w porze kolacji). Ostrzegam, że w wątku będzie dość dużo o kulinariach, osobom głodnym od razu radzę podejść do lodówki lub pobliskiego sklepu po przekąskę. A czego się dowiedziałem... Po podziale Gubina, po stronie polskiej zastała starówka, a po niemieckiej część przemysłowa. Tak przeczytałem w ulotce dla turystów. Od mieszkańców dodatkowo usłyszałem, że przemysł w równym stopniu po obu stronach upadł i z pracą ciężko. Niegdyś Gubin w XIX w. słynął z produkcji kapeluszy.
Baszta Ostrobramska w Gubinie |
Plastinrium von Hagena. Przypomina trochę wejście do kliniki |
Ruiny kościoła Farnego. W tle widoczny ratusz. |
Wspomniane cegły klinkierowe |
Przed klasztorem w Neuzelle |
Wejście do klasztoru. Neuzelle |
Obraz z kościoła przyklasztornego. Neuzelle |
Browar przyklasztorny w Neuzelle. 400-letnia receptura |
W sklepie firmowym w browarze. Neuzelle |
Pizza wypiekana wprost na ulicy. Neuzelle |
Pierwszy nocleg w płachcie biwakowej |
Nysa na wysokości Eisenhuttenstadt |
W międzyczasie w Kiabakari
Dobry dzień był dziś, jestem zadowolony z załatwień w mieście (w Musomie). Nic to, że wróciłem o 15.30 i prąd właśnie wyłączyli, i po dwóch godzinach czekania nadal nie wrócił. Nie zmąciło to mojego dobrego humoru. Zapaliłem generator i zabrałem się do edycji tych kilku zdjęć, które dziś zamieścimy na blogu Rolek.Pojechałem do miasta, by najpierw spotkać się z District Educational Officer i omówić współpracę Jego biura z naszym projektem "Polska Pomoc". Jestem usatysfakcjonowany reakcją Pana Boniphace’a. Przyjął propozycję przeprowadzenia kursów pierwszej pomocy w naszej gminie Kukirango i obiecał wszelką pomoc i współpracę. Jedna sprawa załatwiona.
Druga sprawa, którą chciałem z Nim omówić, to rejestracja naszego przedszkola i szkoły podstawowej. Tu też wyszedł mi naprzeciw i w przyszłym tygodniu ruszymy z całym procesem rejestracji, zaczynając od gromadzenia dokumentów, wizytacji miejsca i budynków itd. Druga sprawa załatwiona, a przynajmniej ruszona w dobrym kierunku.
Podjechałem do kurii diecezjalnej i spotkałem się z Siostrą Redemptą, odpowiedzialną za sprawy paszportowe, residence permits itd. Byłem szczęśliwy, że wyzdrowiała, była dość długo chora, biedulka. Ale dziś uśmiechnięta i w dobrym humorze, i najważniejsze, że nie pogubiła dokumentów Agaty i Karoliny. Przedyskutowaliśmy całą sprawę i myślę, że pójdziemy teraz konkretnie i załatwimy residence permit dla naszych wolontariuszek. Trzecia sprawa załatwiona.
Podjechałem do banku, wziąłem pieniądze z konta ośrodka zdrowia na wypłaty pracowników w ośrodku. Czwarta sprawa załatwiona.
Podjechałem do Musoma Printers (sklepu papierniczego, połączonego z małą drukarnią i sprzedażą tonerów, drukarek itd.). Zapłaciłem za drukarkę, którą kiedyś wziąłem bez zapłacenia. Moje obie drukarki, które miały po 10 i więcej lat, ostatnio wyzionęły ducha i zostałem bez drukarki. Piąta sprawa załatwiona.
Podjechałem na pocztę do naszych skrzynek. Zastałem dwa awiza na paczki z Polski. Pojechałem do Urzędu Skarbowego. Zabrałem celnika i wróciłem na pocztę, żeby wydał mi paczki. Paczki nadane w Toruniu, z firmy produkującej materiały opatrunkowe. Agata otworzyła paczki i powiedziała, że przysłali nam super rzeczy. Ucieszyła się bardzo. Przydadzą się w realizacji naszego projektu "Pierwsza Pomoc"!
Paczki odebrałem
nienaruszone, celnik nawet nie otwierał, wypisał kilka druczków, wyjął z
papierowej torebki poduszkę z atramentem i pieczątkę, opieczętował wszystkie
druczki i wydał mi paczki. Szósta sprawa załatwiona.
.
Podjechałem na targ, kupiłem co trzeba do
kuchni, środki czyszczące u znajomej w sklepie koło targu, wymieniłem butle
gazową pustą na pełną - 15 kg gazu kosztuje ok. 40$ w Musomie. Kupiłem ser,
podłej jakości, ale nie ma lepszego w Musomie, a stęskniliśmy się w domu w
Kiabakari za jakimkolwiek serem, bo ileż można jeść dżemu na śniadanie i
kolację?
Wyjeżdżając z miasta przystanąłem w nowo
otwartym mini supermarkecie, którego właścicielem jest Hindus. Długo nie
mieliśmy nic czekoladowego w ustach, więc kupiłem po kitkacie dla każdej i
każdego z nas i czekoladę z orzechami. Będzie uczta wieczorem.
Jeszcze paliwo do samochodu i w drogę powrotną.
Lepiej się już jedzie, duży kawałek szosy wyasfaltowany i puszczają po nim.
Po powrocie zastałem Tomka zaaferowanego, piecze w piekarniku chleb na wieczór, razowo-żytni. Pycha! Z plasterkiem sera i zieloną herbatą!
Przy okazji Denise i Thomas pokazali mi kartki namalowane dziś przez dzieci z ich middle class. Majstersztyki! Niektóre pocztówki jak małe dzieła sztuki. Mamy naprawdę utalentowane dzieci. Warto im pomagać, warto je edukować, warto wspierać program adopcji edukacyjnej i nasze Centrum Edukacyjno-Formacyjne!
Piękny dzień dziś! Bogu dzięki i wszystkim,
których spotkałem dziś w mieście i w Kiabakari. Dziękuję także mojej babci
Toyocie, 20 lat już jeździ po tych drogach afrykańskich i jeszcze mnie dowozi
do celu!
Nawierzchnia trasy
Gubin - Neuzelle: uwaga kierujemy się na Esenhattenstad, szlak Odra-Nysa, a odbijamy na Neuzelle, gdy odległość na znaku będzie wynosić 3 km od niego.Ścieżka Odra-Nysa idzie w Gubinie wzdłuż rzeki. Z Egelneisse dojedziemy do centrum miasta Frankfurtu, asfaltem. Dalej mamy 100 m kocich łbów (kl. 3), 200 m kostki (kl. 2), dalej 50 m kocich łbów i następnie 500 m kostki brukowej.
Asfalt zaczyna się od Plastinarium, ale jest dość kiepskiej jakości (kl.1,5-2) przez 1,5 km do przejazdu kolejowego w Gubinie. Potem asfaltowa ścieżka obok drogi samochodowej. Kawałek dalej, 2 km kostki brukowej, ale tak równej i gładkiej, że dają jej kl.1. Następnie 2 km przed Cashen, ścieżka rowerowa z dala od jezdni. W okolicy camping. Dalej droga biegnie na otwartej przestrzeni wzdłuż wału rzeki (uwaga wiatr). Na 2 km przed odbiciem do Neuzelle zaczyna się gorszy asfalt. Dojeżdżamy do zjazdu na Neuzelle (uwaga: wynosi on 3 km, a nie 19 km - ten jako pierwszy spotkamy, biegnie on jezdnią).
Porady dla podróżujących
Już na tym etapie trasy zaczynają się otwarte przestrzenie, gdzie wiatry mogą hulać do woli. Chciałoby się zrymować hulają do woli, że aż ucho boli. Warto zabrać ze sobą na wietrzna pogodę opaskę na uszy. Nie ma się, co oszukiwać, jadąc wałem rzeki zawsze jest wiatr. Pytanie: jak silny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz