Wzdłuż Nysy Łużyckiej. Tą drogą można spokojnie jechać wiele kilometrów |
Relacja z wyzwania
W porównaniu z dniem wczorajszym dziś jazda była o niebo przyjemniejsza. Na tyle, że udało mi się przejechać dłuższą trasę niż zamierzałem. Po krótkim odpoczynku nocnym (krótkim, bo po tym, jak dokończyłem poprzedniego posta późno w nocy, musiałem jeszcze wyserwisować rolki) i spotkaniu z redaktorem Gazety Powiatowej Zgorzelec ruszyłem przez granicę w dalszą trasę. Z żalem opuszczałem Zgorzelec-Görlitz, miasto, które będę zawsze dobrze wspominał. Nie tylko ze względu na jego urok, ale i na spotkanych mieszkańców.Nysa widziana z mostu łączącego Bad Muskau z Łęknicą |
Wreszcie mogę legalnie jechać:) |
Jadąc tak przeszło 40 km dość wcześnie znalazłem się w polskim mieście przygranicznym Przewóz - zamierzony cel w tym dniu. Jechać dalej i ryzykować większym zmęczeniem czy zostać na nocleg i ryzykować ewentualnym opóźnieniem. Wybór komplikowała nadciągająca burza. Wóz albo Przewóz? Zadzwoniłem do centrali wyprawy w Krakowie i Kasia poinformowała mnie o pogodzie godzinowej - o braku burzy - na tych terenach w godzinach jazdy. Wybrałem (chyba?) to pierwsze i pojechałem kolejne ponad 20 km do Łęknicy-Bad Muskau. Nie była to zła decyzja! Nadciągająca hałaśliwa chmura, przed którą jakiś czas uciekałem, okazała się rzeczywiście - na szczęście! - tylko straszeniem.W Łęknicy zatrzymałem się u poznanego rok wcześniej kaliszaka, który ugościł mnie, jak tylko mógł najlepiej w Pensjonacie Quenn. Miejsce godne polecenia z polem namiotowym i basenem w okolicy!
Wystawiony przez miejscowych poczęstunek przy drodze |
Czas już ruszać mi dalej w drogę.
Oto jak oryginalnie można oznaczyć parking. |
W międzyczasie w Kiabakari
Ciężka i krótka noc. Oglądałem z Agata i
Thomasem otwarcie Olimpiady. Warto było siedzieć do 3 w nocy! Gdy obudziłem się
po 2,5 godzinach snu, nie byłem już taki pewny, czy warto było zarywać noc, a
sobota w Kiabakari jest dla mnie zawsze pracowita.
Po śniadaniu i dzieleniu się wrażeniami z
otwarcia z resztą domowników, którzy przespali noc smacznie, Denise i Thomas -
jako, że w soboty i w niedziele nie pracują w przedszkolu, poszli do pralni
zrobić pranie.
Karolina i Agata z powrotem
do swojej altanki na lekcje swahili.
|
Ja po konfesjonale i Mszy świętej o 7.30 rano (przyjechały na Msze także polskie Siostry Zmartwychwstanki ze szkoły średniej dla dziewcząt w Buturu, jakieś 10 km od Kiabakari), poszedłem do kancelarii.
Po uporaniu się ze sprawami, zajrzałem na
sobotnie lekcje religii dla naszych katechumenów i dzieci do Pierwszej Komunii.
Nasz kleryk, Agostino, który jest na wakacjach w parafii, miał katechezę w auli
szkolnej (niewykończonej jeszcze).
A dzieci do Pierwszej
Komunii miały przerwę i robiły sobie zgadywankę, rzucając nazwy miejscowości w
Tanzanii i szukając na mapie.
Później miałem spotkanie z moimi ministrantami -
kandydatami i weteranami ministrantury. Thomas od zeszłego tygodnia został
trenerem drużyny piłkarskiej ministrantów. Wczoraj wygrali z lokalnym zespołem
Kapelano FC 3-1. Dobry początek!
Dziś po południu pojadę do wioski Nyamika z
wolontariuszami na Msze świętą ślubną. Pan Młody ma 57 lat, Pani Młoda 40. Żyją
ze sobą w tradycyjnym związku małżeńskim od 12 lat, a teraz postanowili
konsekrować ten związek sakramentem małżeństwa. Wczoraj wieczorem, gdy wyszli z
kancelarii po ustaleniu już detali liturgii, chrztu dwójki ich małych dzieci i
spraw urzędowych, przyjechała taksówka motocyklowa tzw. bodaboda - ojciec Panny
Młodej. Powiedział, ze nie będzie ślubu, bo Pan Młody nie zapłacił mu do końca
za jego córkę. Wg dokumentu z 2000 roku Pan Młody miał zapłacić 6 krów i 3 kozy
za Esterę. Zapłacił 5 krów i 1 kozę. Została jedna krowa i dwie kozy. I ojciec
powiedział, że bez spłaty tego długu ślubu nie będzie.
Kazałem mu wrócić dziś do kancelarii z dowodem
tożsamości i tym listem/umową o posagu,
razem z Panem Młodym, by w mej obecności jakoś się dogadali.
Przyszli o 11.30. Po długiej i ożywionej
dyskusji z pełna gamą gestykulacji ojciec Estery zgodził się, by Jackson (Pan
Młody) napisał oświadczenie/przyrzeczenie, że do miesiąca zapłaci ojcu tę krowę
i dwie kozy. Podpis Pana Młodego, podpis ojca Panny Młodej, podpis świadka
(mojego katechisty Roberta) i mój wraz z pieczątka parafialną.
Sytuacja rozminowana, wszyscy odetchnęli z ulgą!
Od wczoraj misja żyła w napięciu i wszyscy, włącznie z wolontariuszami szeroko
komentowali tutejsze obyczaje kupna/sprzedaży kobiet z okazji małżeństwa.
Przez to całe zamieszanie z ojcem Panny Młodej, musiałem przesunąć godzinę Mszy ślubnej z 16 na 17, bo nie było szans, by Państwo Młodzi mogli zdążyć, gdy tyle czasu im zajęła sprawa spłaty posagu.
W drodze do wioski (5 km od Kiabakari) widzieliśmy postępy w poszerzaniu naszej szosy z Musomy do Mwanzy i kładzeniu nowej nawierzchni. Kurz niemiłosierny wszędzie, ale mamy nadzieję, że Chińczycy skończą przynajmniej nasz odcinek z Kiabakari do Musomy za kilka miesięcy i będzie już inaczej się jeździć.
Msza ślubna w Nyamika
trwała niecałe półtorej godziny. Sakrament małżeństwa połączony był z chrztem
dwójki małych dzieci Państwa Młodych. Duchota straszna przy ołtarzu, zapach
nietoperzy duszący. Bogu dzięki, że wszystko poszło dobrze i wróciliśmy do domu
jeszcze przed zmierzchem.
Teraz czas na spokojne przemyślenie jutrzejszej liturgii i dokończenie ogłoszeń parafialnych. Dobrej nocy wszystkim sympatykom i dobroczyńcom Fundacji Kiabakari i "Rolek bez Granic"!
Nawierzchnia trasy
Klasy dróg legenda:
kl. - klasa np. kl. 1
1 - asfalt bardzo dobry lub dobry jazda przyjemna
2 - kostka brukowa, płytki chodnikowe, kiepski asfalt- jazda możliwa ale mniej przyjemna
3 - szutrowa, żwirowa lub piaskowa droga, kocie łby jazda niemożliwa lub bardzo uciążliwa.
Trasa łącznie- 64 km
Zgorzelec (Görlitz)- Łęknica (Bad Muskau)
Od Mostu Staromiejskiego w Górlitz, czyli spod katedry niedługo czeka nas ciężki odcinek po kocich łbach (z boku stare płyty chodnikowe) (kl.2-3) i do tego pod górę ok. 500-600 m. Dalej jedziemy przy cmentarzu nadal w górę jeszcze 300 m starym asfaltem (kl.2). Wyjechaliśmy z miasta (uff!) i znajdujemy się na wzgórzu. Potem zjeżdżamy z górki mało uczęszczaną drogą samochodową (kl 1).
Po 1-2 km i docieramy do idącej w polu drogi żwirowej (kl.3) na szczęście krótkiej 500 m. Kończy się ona w pobliżu autostrady i zaczyna dobry asfalt (kl.1). Powyższy odcinek od Görlitz do autostrady wynosi około 5 km łącznie do przeżycia.
Uwaga! będzie trochę z górki, umiejętność hamowania mile widziana.
Potem jedziemy - na wsi niemieckiej - drogą samochodową o znikomym ruchu a i kierowcy z dużym marginesem nas mijają. W Neusdorf 500 m ciut gorszego asfaltu 500 m (kl.2).
Następnie 2 km przed miejscowością Deschka zaczyna się oddzielna ścieżka rowerowa najpierw wzdłuż ulicy potem wśród pól i lasów. Asfalt bardzo gładki (kl.1) i taką trasą (sporadycznie tylko zbliżającą się do drogi samochodowej) dojedziemy do Rothenburgu. Tam 100-200 m kocich łbów (kl. 3) przed rynkiem (w centrum miasteczka: informacja turystyczna i bistro-bar), potem już można jechać wycinkiem asfaltu (do wyboru są jeszcze kocie łby i płyty chodnikowe) około 100 m i z głowy. Następnie ścieżka rowerowa(kl.1) wzdłuż samochodowej. I po 1-2 km mamy odcinek 400 m kostki brukowej (kl.2) na odcinku 400 m. Następnie przez wiele kilometrów bardzo gładki asfalt (po prostu bajka) po wydzielonej ścieżce (pola, lasy i trochę rzeki Nysy) Praktycznie (nie licząc krótkich mniej niż 100 m - 3 odcinków - gorszej nawierzchni) taka trasa wiedzie nas do Bad Muskau. Na około 2 km przed Bad Muskau zaczyna się kostka brukowa (kl. 2) i mały kawałek 100 m drogi ubitej ziemistej (kl. 3)
Porady dla podróżujących
Ważną umiejętnością w jeździe na rolkach jest umiejętność dobrego hamowania (co zauważyłem, część osób zaniedbuje ją i hamuje na trasie łapiąc się słupów). Nie śmieję się- wiem, że to trudne do nauczenia. Ja umiejąc hamować prawą nogą mam problemy z nauczeniem się hamowania lewą. Odradzam nauką hamowania tylnym hamulcem. Na pierwszej ostrzejszej górce zetrze się pozostawiając "malowniczy" ślad za sobą. Poza tym takie hamowanie wymaga odgięcia nogi i przy większej prędkości łatwo stracić równowagę. Najlepszym sposobem jest hamowanie ciągnąc prostopadle do kierunku jazdy niejako drugą nogę za sobą. Trzeba pamiętać, że ciężar ciała spoczywa na nodze jadącej wprost a tą drugą, którą hamujemy mamy ciągnąć za sobą, a nie stawać na niej.
Teraz porada z innej beczki dla użytkowników telefonów komórkowych w terenach przygranicznych.Często się zdarza, że sieć z zza granicy łapie nas jeszcze zanim fizycznie tą granicę przekroczymy na terenie kraju. Wystarczy w "ustawieniach telefonu" zmienić "wybór operatora" z automatycznego na manualny i wybrać sieć rodzimą. Teraz nawet będąc w niedalekiej odległości od granicy u naszych sąsiadów nie będziemy rozmawiać za pośrednictwem drogiego roamingu. Oczywiście sygnał maleje wraz z odległością od granicy. Na szlaku Odra- Nysa się sprawdza jak na razie.
Za wskazówkę dziękuję panu Sebastianowi, który jest sklepikarzem z pogranicza, a także zapalonym rolkarzem. Dzięki niemu już dużo zaoszczędziłem na rozmowach telefonicznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz