czwartek, 5 lipca 2012

Hipertermia atakuje!


Wstające zagrożenie czy tylko wschód Słońca?
I nie obędzie się bez wątku medycznego :) Tytuł posta zaczerpnąłem i sparafrazowałem ze znanego brukowca, w którym na pierwszej stronie widniało dużymi literami hasło w podobnym tonie. Wyglądało to dla mnie medyka dosyć zabawnie (nie chodziło o żadną epidemię), a piszący prawdopodobnie chciał uzyskać efekt przerażenia czytelników i skłonić ich do ukrycia w domach lub lepiej w przydomowych bunkrach.

Ja przyznam szczerze tytułem chciałem tylko zaciekawić i podzielić się z Wami pewną historią, która przydarzyła mi się parę dni temu ku przestrodze. Hipertermia, czy jak kto woli przegrzanie, nie jest epidemią średniowiecznej dżumy, która bezlitośnie zbiera żniwo nie patrząc na nic. Jednakże w tak upalne dni, jakie ostatnio mamy w kraju, warto zachować pewien umiar i rozważnie dobierać porę dnia, w której przebywamy poza domem.
Już przechodzę do owej historii: parę dni temu wybrałem się z rana na rolki, ale przejażdżka niespodziewanie przedłużyła się i mój powrót wypadł w samo południe. Gorąco, duchota, a ja cały spocony jadę do tego przez miasto. Łącznie przejechałem około 20 km i wszystko byłoby OK, gdyby nie lekki ból głowy (poza tym czułem się dobrze), który po wycieczce towarzyszył mi już do wieczora. Niestety nie przeszkodził mi on w ponownym wybraniu się na rolki - wcześniej już wiele razy tak robiłem tyle, że pogoda była inna... No i przegrzałem się można powiedzieć z dwóch źródeł: zewnętrznie - od Słońca i wewnętrznie - od wysiłku. Jak wróciłem do domu zaczęły się zawroty głowy z nudnościami - taki helikopter w głowie, że ciężko nawet było usnąć. Diagnoza nie była trudna. Bogatszy w to doświadczenie podczas Wyzwania Charytatywnego będę bardziej uważał w upalne i duszne dni:
- po pierwsze: na porę dnia, w której jeżdżę czyli Sjesta w południe,
- po drugie: będę miał zawsze pod ręką napój chłodzący,
- po trzecie: to nie zbagatelizuję pierwszych nawet tych drobnych objawów przegrzania. 
Z tą wiedzą na pewno uda mi się osiągnąć cel Wyzwania. Nie chodzi mi tu o sam dojazd do Szczecina, ale także o cel charytatywny, którym jest zbiórka funduszy na zakup sprzętu medycznego dla Kiabakari.
Uważajcie na Siebie i pozdrowienia

Ta ćma też wie, że w cieniu najlepiej :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz