wtorek, 31 lipca 2012

DZIEŃ 4 - Zaplątany w Zasieki. Zasieki - Gubin.

Palac Bruhla w Brodach

Relacja z wyzwania

Całkiem przypadkowy nocleg we wsi o wdzięcznej nazwie Zasieki, okazał się (jak do tej pory) największym odkryciem wyprawy. Tuż przed zachodem słońca, obawiając się, że nocleg wypadnie mi pod chmurką, udało mi się szczęśliwie trafić do gospodarstwa agroturystycznego. Przyjęto mnie tam bardzo miło. Jedynym uniedogodnieniem był brak komputera, (była sieć wi-fi - tyle, że mnie to nie urządzało), aby móc przesłać Wam najnowsze informacje z trasy.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Z samego rana, udałem się do domu naprzeciw, aby przerzucić w internetowy eter - choćby zdjęcia z trasy i odręcznych notatek (które Kasia skrupulatnie do formy elektronicznej przeniesie, chwała jej za to, bo odczytanie mojego pisma to nie lada sztuka).
Pan Krzysztof mój przewodnik po okolicach Zasiek 
Tam poznałem Pana Krzysztofa - właściciela sklepu z wyrobami wykonanymi z drewna. Po krótkiej rozmowie, zaproponował, że pokaże mi okolicę. Wsiedliśmy na motocykl i zaczęło się! Na własne oczy przekonałem się, że Zasieki i okoliczne tereny to - prosto mówiąc - perełka województwa lubuskiego. A do tego odkryta przez przypadek, ciekawe zrządzenie losu, lub - jak mówią złośliwi - cięcie kosztów, gdyż noclegi po niemieckiej stronie są droższe (25-30 euro). I nie chodzi tu o to, aby odwdzięczyć się na blogu za gościnność i życzliwość mieszkańców. Wart zobaczenia jest urokliwy, choć zdewastowany pałac Bruhla, położony w parku nad rzeką Nysą. Można tam wspiąć się na wieżę widokową lub powspinać się po atrakcjach parku linowego.
Wieża widokowa w Brodach 

Na mnie jednak największe wrażenie zrobiła (mimo tego, że nie jestem fanem militariów) pozostałość po niemieckiej fabryce amunicji, z czasów wojny, ukrytej w okolicznych lasach. Cały teren fabryki jest ogromny, a jej liczne budynki są rozsiane i połączone ze sobą skomplikowanymi alejkami (na których widać ślady gąsienic czołgów).
Pole do paintballa w okolicach Zasiek
Paintball obok Zasiek
Różnorakich magazynów, kotłowni jest niezliczona ilość i kryją w sobie liczne tajemnice. Wymienię tu tylko i poprę zdjęciem malowidło (w jednym z magazynów) wykonane przez żołnierza radzieckiego podczas wojny. Ukazuje ono dumę i wiarę w siłę Rosji i autorytet Stalina.
Malowidło na ścianie jednego z magazynów w poniemieckiej fabryce amunicji.
Uwaga! Kompleks należy zwiedzać z przewodnikiem (łatwo się zgubić), nie należy zbaczać ze ścieżek (tereny są do dziś oczyszczane przez saperów) i nie używać ognia nie tylko w lesie, ale też w budynkach fabryki. Dla lubiących aktywny wypoczynek, jest też pole do gry w paintball. Sam parę razy grałem, ale nigdy nie widziałem tak świetnego pola do gry. Budynki, lasy, zasłony, zniszczone samochody, autobusy, a nawet samolot. Tak! To wszystko jest na terenie gry.

Kotłownie fabryki amunicji ukryte w lasach obok Zasiek. 
Most zniszczony na skutek politycznych wytycznych wczesnego komunizmu

Późno opuściłem Zasieki, udając się do Gubina. O Gubinie napiszę w kolejnym poście, a tutaj jeszcze mała ciekawostka. Po drodze od Forst - Zasiek mijamy zniszczone mosty transgraniczne (chyba 4-5). Początkowo myślałem, że zniszczono je podczas działań wojennych. Jednak prawdą jest, że zniszczono je celowo po 1945 r. Wynikało to z założenia wczesnego komunizmu, aby utrudnić przekraczanie granicy. Gdy się przyjrzymy zniszczone jest jedno lub dwa przęsła, a reszta mostu stoi. Dziwiąc turystów!
Nowe mosty są w innych miejscach, więc spokojnie są też zdatne do przejazdu. Czasem okoliczni mieszkańcy, aby skrócić sobie drogę przekraczają rzekę w bród. Jednak to niebezpieczne, zdarzały się utonięcia.Więc nie próbujcie tego. Pozdrawiam K.

Tak wyglądała trasa wzdłuż Nysy.

W międzyczasie w Kiabakari


Zgodnie z wczorajszą obietnicą, dziś więcej o Centrum Edukacyjno-Formacyjnym im. Bł. Jana Pawła II i ośrodku zdrowia im. Bł. Pier Giorgio Frassati w mojej misji.
Poniedziałek to zazwyczaj mój dzień wolny. Dziś jednak postanowiłem pracować, gdyż jutro będę musiał jechać do Musomy, naszego miasta wojewódzkiego, ok. 40 km od Kiabakari. Mam spotkanie z DEO - District Educational Officer, odnośnie projektu naszych wolontariuszek "Pierwsza Pomoc", w którym główną grupą docelową są nauczyciele szkół podstawowych i średnich w naszej gminie Kukirango. Poza tym chcę porozmawiać z nim odnośnie rejestracji naszego Centrum Edukacyjno-Formacyjnego. Nadszedł czas, by to sfinalizować.
Dziś zatem, po rannej Mszy świętej i śniadaniu, poszedłem do Centrum i do ośrodka, zwizytować niejako nasze instytucje jako dyrektor wykonawczy obu instytucji, a jednocześnie zrobić zdjęcia dokumentujące typowy poniedziałek w Kiabakari.
Centrum Edukacyjno-Formacyjne składa się na razie z przedszkola p.w. Błog. Marii Teresy Ledóchowskiej (trzy grupy wiekowe - baby class, middle class i reception class) oraz ze szkoły podstawowej p.w. Bł. Edmunda Bojanowskiego (na razie "dojechaliśmy" do klasy drugiej, czyli mamy uczniów klasy pierwszej i drugiej, choć sale szkolne dla klasy trzeciej i czwartej są już gotowe wraz z podręcznikami ufundowanymi przez program adopcji edukacyjnej naszej Fundacji Kiabakari. Bardzo z tej okazji dziękujemy naszym dobroczyńcom za ich pomoc!)
Odwiedziłem najpierw klasę drugą naszej szkoły podstawowej i uczestniczyłem w lekcji siostry Angeli Mushitu. Kilka zdjęć z lekcji


Następnie przeszedłem do klasy pierwszej, gdzie lekcję swahili prowadził pan Athanas Zakaria pod okiem dyrektorki szkoły, siostry Mary Chongo. Kilka zdjęć z lekcji:

Odniosłem wielkie wrażenie odnośnie poziomu wykładanych przedmiotów i odpowiedzi naszych uczniów. To bardzo dobrze rokuje na przyszłość, gdy w 2014 uczniowie obecnej naszej drugiej klasy będą kończyli czwartą klasę i przystąpią do państwowego egzaminu. Wtedy będziemy wiedzieć, jak stoi nasza szkoła w rankingu szkół podstawowych w województwie.

Po zwizytowaniu szkoły podstawowej, zszedłem w dół wzgórza do przedszkola. Odwiedziłem najpierw klasę tzw. "zerówkę" prowadzoną przez Madame Angel. Kilka zdjęć:


Następnie odwiedziłem grupę baby class prowadzoną przez siostrę Josephinę. Zdjęcia (ta biaława mikstura wlewana do kubeczków dzieci, to lokalna odmiana grysiku z mąki kukurydzianej na mleku z cukrem - to typowe śniadanie w naszych okolicach):


A na koniec odwiedziłem grupę średniaków - middle class - prowadzoną przez Denise Carl i Thomasa Back - niemieckich wolontariuszy, których już poznaliście. Zdjęcia:


Z przedszkola poszedłem do naszego ośrodka zdrowia. Dziś poniedziałek, dzień kliniki matki-dziecka. Zastałem okołu dwudziestu matek z małymi dziećmi do kontroli i szczepień oraz kilka pań w stanie błogosławionym na kontrole przebiegu ciąży. Jedna z pań miała robione USG, by stwierdzić, czy serce dziecka pracuje właściwie i czy położenie dziecka jest odpowiednie. Wszystko było na szczęście w porządku. Bardzo pracowity dzień dziś w ośrodku. Każdy z pracowników, widziałem, miał pełne ręce roboty na czele z administratorką ośrodka, siostrą Grace Mukupa.


Wróciłem do domu, z 600 zrobionych zdjęć wybrałem wg mnie najciekawsze i te Państwu pokazujemy w tym poście. Dla tego właśnie ośrodka jedzie Kamil. W tym właśnie ośrodku będzie wraz ze swoją przyszłą żoną Kasią pracować od lipca przyszłego roku, jak Bóg da. Warto wesprzeć wezwanie charytatywne! Warto! Potrzebujemy Kasi i Kamila w Kiabakari, potrzebujemy wsparcia dla ośrodka, który utrzymuje się wyłącznie z własnego dochodu... Za każdy grosz, modlitwę, wsparcie tego dzieła, z góry z serca dziękujemy!

Wieczorem jeszcze spotkanie z radą parafialną, przygotowujemy się na przyjęcie pielgrzymów z diecezji Dodoma, stolicy Tanzanii, którzy przyjadą w środę wieczorem na pielgrzymkę do diecezjalnego sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Będą z nami do najbliższej niedzieli.

Kiabakari pozdrawia Kamila i Kasię, trzymamy nadal kciuki i modlimy się o życzliwość ludzi po drodze dla Kamila i hojność dla naszego ośrodka w Kiabakari! To ważne!

Nawierzchnia trasy

Zasieki  -Gubin
Długość łączna 32-33 km

Z Zasiek: dobrą osobną drogą rowerową asfaltową do granicy (kl.1).
Potem wyjeżdżamy na wały, po prawej piękny widok na Nysę, trochę otwartych przestrzeni, ale nadal możemy korzystać z cienia drzew. Tak 9 km.
Następnie też jedziemy osobną ścieżką asfaltową (kl.1), ale w pobliżu jezdnia. Ścieżkę z prawej strony otaczają drzewa, tak więc samochodów nie widać, tylko słychać - tak 3 km. Na 10 km przed Gubinem odcinek 200 m gładkich kocich łbów (kl. 2,5), a potem 200 m kostki brukowej (kl. 2).
5 km przed Gubinem wjeżdżamy na osobną ścieżkę rowerową asfaltową (kl.1), ale obok jezdnia.
Już w samym Gubinie, chcąc dojechać do mostu na granicy, należy lekko opuścić szlak Odra-Nysa. Czeka nas 100-200 m kostki brukowej (kl. 1,5).


Porady

Dziś porada nie tylko dla rolkarzy. Będąc w pobliżu zbiorników wodnych, musimy liczyć się z komarami. W tym miejscu, są tak rozzuchwalone, że nawet w dzień, gdy słońce zajdzie za chmurę, już korzystają z okazji, by upić trochę krwi. Najgorzej jest w lesie, gdzie potrafi zlecieć się chmara tych owadów.
Mamy dwa wyjścia: albo nie zatrzymywać się w lasach, parkach czy ogólnie w cieniu, albo dajemy sobie zrobić ucztę z nas.
Jest jednak jeszcze jedno wyjście - spray odstraszający komary. Obojętnie, jaki preparat kupimy, wszystkie są oparte na DEET. Na mieszki, komary, kleszcze też, preparaty różnią się tylko stężeniem. Stężenie 13-15 % spokojnie wystarczy w Polsce. Trzeba pamiętać, że preparat z upływem czasu wyparowuje ze skóry i traci działanie. Oczywiście są preparaty z wyższymi stężeniami 30-40 %, są trudno dostępne, przeznaczone dla osób jadących w rejony tropikalne, gdzie występuje malaria, dla żołnierzy, misjonarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz