czwartek, 12 lipca 2012

Promocje w Kaliszu

I po długiej nieobecności udało mi się wrócić do Kalisza. Tym razem jednak jako świeżo upieczony lekarz (co prawda na razie czekający cierpliwie na wydanie dyplomu i rejestrację w Izbie Lekarskiej). Zwykle tym milszym jest dla mnie powrót im dłuższa była nieobecność. Ale miało być coś o promocjach... a znowu pozwoliłem sobie, Drogi Czytelniku na drobną manipulację (i małą dygresję). Będzie nie o promocjach, ale o jednej promocji projektu "Rolki bez Granic" właśnie w moim rodzinnym mieście Kaliszu.


Plakat w informacji turystycznej w Kalisz
Ale nie tylko, bo zacznę od tego, że Kalisz tak, jak i Kraków, dobre miejsce na rolki ma. Trasa ta wiedzie przy rzece Prośnie i od czasu jej powstanie stała się ulubionym miejscem rekreacji kaliszan - a przynajmniej tych lubiących aktywny wypoczynek na świeżym powietrzu. Ładna asfaltowa ścieżka, może nie taka długa, ale na pewno urokliwa, dająca wytchnienie myślom, wiedzie od nowo wybudowanego aquaparku (który odwiedziłem i polecam bardzo) do mostu kolejowego, czyli tzw. kolejówy. Można pojeździć fajnie i głównie tam swoją akcję promowałem jeżdżąc obwieszony z przodu i z tyłu plakatami projektu. Do tego plakaty oprócz miejsc na trasie zagościły w centrum miasta. Także w krótkich rozmowach z napotkanymi na trasie osobami starałem się podkreślać cel charytatywny wyzwania - zakup sprzętu medycznego do Kiabakari - miejsca, gdzie jest bardzo potrzebny. Swoją drogą, gdyby nie świadomość słuszności tego obranego celu charytatywnego, to już dawno pewnie odpuściłbym sobie i poddał się.

Tratwą przez Prosną
Siedzę teraz po kilkugodzinnej jeździe i piszę tego posta z refleksją, że czas "wakacyjnego odpoczynku" bardzo szybko mi umyka w wirze różnorodnych zajęć. Szczególnie właśnie czas mojego pobytu w Kaliszu (jaki by długi nie był) wydawaje mi się zawsze zbyt krótki. Spotkania z rodziną i przyjaciółmi no i chwila dla siebie to by wystarczyło na cały pobyt. A teraz doszły rozmowy i spotkania z potencjalnymi sponsorami (cały czas poszukujemy sponsorów dla sfinansowania celu charytatywnego) i patronami medialnymi, poszukiwanie ekwipunku i dokładne rozplanowanie przebiegu wyzwania i jego promocji i tysiąc innych spraw związanych z projektem a do tego codzienne kilkugodzinne treningi. Tym razem czas dzieliłem na bardzo, bardzo cienkie plasterki.

Nad rzeką Prosną czas płynie wolno (nawet wolniej niż jej nurt :)

Na szczęście są Kasia, Bożena, rodzina i bliscy, którzy z całych sił pomagają w osiągnięciu celu charytatywnego dla potrzebujących w Tanzanii.

Dziękuję także wszystkim tym którzy uważają za istotne to co robimy w "Rolkach bez Granic" i nie pozwalają nam się poddać.

1 komentarz: